Dowiedziałam się wczoraj, że zeszłoroczny hit kinowy, pt. “Coco” to idealny film na święto zmarłych. Ze względu na to, że sama mam w domu dwójkę małych dzieci, choć nie swoich, postanowiłam go obejrzeć. Faktycznie jest on bardzo dobry choćby z tego wzlędu, że najmłodszym w przystępny i przyjemny sposób pozwala zrozumieć czym jest śmierć i jak ważna jest pamięć o zmarłych przodkach.
Ta bajka podoba mi się dlatego, że jej akcja rozgrywa się w Meksyku, kraju, który fascynuje mnie tak samo mocno jak Włochy. Głównym bohaterem jest dwunastoletni chłopiec o imieniu Miguel, który uwielbia muzykę i grać na gitarze, marzy o tym, by robić to zawodowo. Niestety, jego bliscy nie podzielają jego pasji, gdyż uważają, że to z powodu muzyki jego pradziadek porzucił rodzinę i wyjechał w świat.
Pewnego dnia Miguel po kłótni z rodziną ucieka z domu i trafia na główny plac miasta, gdzie odbywa się konkurs talentów, postanawia wziąć w nim udział jednak ze względu na brak gitary nie jest to możliwe. Chłopiec wpada na pomysł, by “pożyczyć” gitarę z muzeum swojego idola i wszystko poszłoby dobrze, gdyby nie fakt, że po dotknięciu gitary przenosi się do krainy zmarłych, gdzie odnajduje swojego pradziadka, poznaje historię jego śmierci i ratuje przed totalnym zapomnieniem i unicestwieniem w krainie umarłych.
Polecam Wam ten film zwłaszcza, że pasuje on nastrojem do święta zmarłych a na zachętę wrzucam powyżej krótki trailer.